[PL]
Nasze oczy - wnikliwe i baczne - są wszędzie. Uważnie migrują po mapach codzienności. Badają przeszywające doliny, schodząc ostrożnie coraz głębiej i głębiej, do samego sedna. Analizują ciszę nizin powszednich, by wyłuskać z nich pierwiastek czystego poznania. Prą coraz wyżej, stopa po stopie, na sam ostry szczyt, z którego widzą wszystko i nic.
Każdy z nas ma jedno oko. Jest okrągłe, lekko wypukłe, szklane.
My - uroczo naiwne cyklopy szukające odpowiedzi tam, gdzie z wilgotnej gleby wyrastają wyłącznie kolejne pytania. Mimo to, zrobimy wszystko, by je poznać.
Eksplorujemy miejsca dotknięte boską mocą, stąpamy krok w krok za stygmatykami, prorokami, wsłuchując się w ich bezdźwięczny lament.
Śnimy sen o niemożliwym, niebezpiecznym, rozmywając świetliste łuny nieprzeżytych doznań.
Zanurzamy się w lepkie powidoki malarskich form na płótnach fotograficznych klisz.
Scalamy w hipnotyczną jedność spojrzenia nasze i tych, z których powstaliśmy, szukając punktów styku na siatkówce poznania.
Zaglądamy w głąb nas samych, na czynniki pierwsze rozkładając nasze głowy, serca i ciała.
Szukamy tego, co jeszcze niedawno było obok, a teraz uporczywie krzyczy swym brakiem.
Analizujemy drogi przebyte przez naszych przodków, wirując wysoko ponad zamglonymi pagórkami, gdy halny powiew miesza w naszych głowach przeszłość i teraźniejszość.
Podążamy za beztroskim śmiechem dziecka, mocząc zdarte stopy na dywanie z porannej rosy, by na końcu drogi oprzeć czoło o parujący grzbiet dyszącego konia.
Obserwujemy tętniące pierwotną siłą spocone ciała, które - cios za ciosem - walczą o względy naszych monochromatycznych spojrzeń.
Portale naszych napiętych powiek nigdy się nie zamykają.
Jesteśmy czujni. Jesteśmy gotowi, by zapisać na zawsze ulotny obraz tego, co wdarło się przed reflektor naszego postrzegania, co ujrzeliśmy w oknie warczącego pociągu, na wydeptanej milionem stóp ścieżce do nikąd, a przede wszystkim... wewnątrz nas samych.

[EN]
Our eyes - perceptive and vigilant - are everywhere. They migrate attentively across the maps of everyday life. They probe piercing valleys, descending cautiously deeper and deeper, to the very core. They analyze the silence of the mundane lowlands, to extract from them the essence of pure understanding. They push higher and higher, step by step, to the sharp peak from which they see everything and nothing. 
Each of us has one eye. It is round, slightly convex, glassy. 
We - charmingly naive cyclopes searching for answers where only more questions grow from the moist soil. Despite this, we will do anything to find them. 
We explore places touched by divine power, walking step by step with stigmatics, prophets, listening to their soundless lament. 
We dream a dream of the impossible, dangerous, dissolving the luminous auras of unexperienced sensations. 
We immerse ourselves in the sticky afterimages of painted forms on the canvases of photographic films. 
We merge in a hypnotic unity the gazes of ours and those from whom we came, seeking points of contact on the retina of knowledge. 
We look deep within ourselves, breaking down our heads, hearts, and bodies into their components.
We search for what was just beside us recently, and now persistently screams with its absence. 
We analyze the paths traveled by our ancestors, whirling high above the misty hills, as the highland wind mixes past and present in our heads. 
We follow the carefree laughter of a child, soaking our scraped feet on a carpet of morning dew, to finally rest our foreheads on the steaming back of a panting horse. 
We observe bodies, throbbing with primal force, which - blow by blow - fight for the favor of our monochromatic gazes. 
The portals of our tense eyelids never close. 
We are vigilant. We are ready to permanently record the fleeting image of what has breached the spotlight of our perception, what we saw in the window of a roaring train, on the path trodden by millions of feet to nowhere, and above all... within ourselves.
tekst /text - Grzegorz Piotrowski 
grafika/poster - Kacper Bijoś ​​​​​​​
do góry / to the top